Myślę, że powinnam opowiedzieć Wam
o mojej fascynacji zespołem Afromental i ich wpływem na moją
osobę. Wszystko zaczęło się jeszcze jak byłam w gimnazjum (teraz
jestem już po maturze, więc trochę czasu minęło :P). Nie jestem
w stanie powiedzieć kiedy dokładnie to było, ale pamiętam, że
jak nasi ulubieńcy pojawili się w serialu 39 i pół, czyli w 2009
r., to ja już wiedziałam o istnieniu zespołu i tak naprawdę to
dzięki nim oglądałam tę produkcję. W momencie gdy skończyła
się druga seria serialu i chłopacy nie pojawili się w trzeciej,
stwierdziłam, że nie warto tego dalej oglądać :P. Później
dowiedziałam się, że powstaje film „Kochaj i tańcz”,a, że ja
jestem osobą, która uwielbia taniec i filmy pokroju „Step up”,
czy „Dirty dancing”, to oczywiście ucieszyłam się, że będę
miała okazję zobaczyć ich polski odpowiednik. A gdy okazało się,
że Afromental nagrywa ścieżkę dźwiękową do filmu, to moja
radość nie znała granic. Wtedy troszeczkę zaczęłam się
interesować zespołem, znałam ich teledyski, single itd., ale jakoś
nie było ogromnego szału z mojej strony... Nigdy nie byłam jakąś
ogromną „fanką” tylko i wyłącznie Wozza, jak w tamtym czasie
często się zdarzało, niewiele osób znało całe Afro, ale jak
usłyszało „Łozo”, to było :„aaaa, to ten z telewizji”,
czego ja do końca nie rozumiałam... Ok, ja nie chce tu mówić, że
od początku wiedziałam kto to Dziamas, Śniady, a nawet myliłam
Tomsona i Barona (co teraz dla mnie jest niedorzeczne!). No i jak
zwykle zeszłam z tematu... Mi też się rekolekcje włączają
haha. Wracając.... W zeszłe wakacje pojechałam nad morze z
kolegami, którzy słuchają przede wszystkim polskiego rapu. Byłam
zmuszona słuchać tylko i wyłącznie tego rodzaju muzyki przez 24h/
dobę przez 7 dni. Wtedy też pierwszy raz usłyszałam kawałek It's
my life, który to Afro nagrało z VNM'em. Bardzo mnie zdziwiło, że
oni tego słuchają... Po powrocie do domu numer ten był nr 1 na mojej playliście. Zawsze gdzieś tam w moim życiu
przewijała się dobrze Wam znana muzyka, ale wielkie tąpnięcie
miało miejsce jakieś... 4 miesiące temu? O ile dobrze liczę to
tak. Wtedy właśnie rozpoczęła się 2. edycja The Voice of Poland.
Oglądałam pierwszą edycję i bardzo polubiłam ten program, więc
jak moja mama powiedziała mi, że na początku marca rusza kolejna,
to wiedziałam, że będę ją oglądać w przerwach pomiędzy nauką
do matury. No właśnie... matura... przez te wszystkie przygotowania
nawet nie wiedziałam jacy będą jurorzy. Wyobraźcie sobie moje
zdziwienie jak włączyłam telewizor 2. marca o godzinie 20:05 i
zobaczyłam ICH :D. Z każdym kolejnym odcinkiem Tomson i Baron
wydawali mi się bardzo fajnymi facetami i stwierdziłam, że chyba
powinnam posłuchać więcej twórczości Afro niż tylko singli,
które większość doskonale zna. I tak też zrobiłam, na początku
na Youtube. Jakoś pod koniec kwietnia nosiłam się z zamiarem kupna
płyty The Bomb i podzieliłam się tym spostrzeżeniem z
przyjaciółką. Na samym początku maja miałam urodziny i jak
myślicie co dostałam? Taaaak, dokładnie, płytę :D. I jak tu nie
kochać swoich przyjaciół? Tym bardziej, że mimo to, iż nie lubią
Afro aż tak jak ja, to jadą prawie 200 km na koncert do Olsztyna,
tylko i wyłącznie dla mnie :D. Ale ja wiem, że jak już pójdą na
koncert i przeżyją to na własnej skórze, to pokochają tę atmosferę
tak samo jak ja! WE ARE THE AFRO, WE GONNA ROCK YOU! Teraz chyba
każdą ich piosenkę znam na pamięć, no może większość :D.
Uwielbiam wszystkich, Tomsona, Wozza, Barona, Torresa, Lajana,
Śniadego, Dziamasa, Frenchego oraz Grizzlieego. A za co? Za ich
niesamowity humor i podejście do życia. To właśnie dzięki nim,
dzięki piosence It's my life i To the end, zrozumiałam co tak
naprawdę jest ważne w życiu i na czym warto się skupiać, a co
trzeba mieć w du... w głębokim poważaniu.
Mam nadzieję, że
przeczytaliście mój wywód do końca i nie zasnęliście w połowie
:D. Jeśli wy również macie jakieś ciekawe doświadczenia i
historie związane z zespołem Afromental, to wysyłajcie je na
afrotorodz@gmail.com, a my na pewno je przeczytamy i opublikujemy! :D ~Afromaiden
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz